Home sweet HAM

Wow, po 3 miesiącach w końcu jestem gotowa na to, aby przekazać Wam nową dawkę informacji prosto z ulewnego Hamburga, pogoda nas rozpieszcza, lato w pełni, mamy 30 stopni: 10 przedwczoraj, 10 wczoraj i 10 dzisiaj.

Słyszałam, że w Polsce upały na 102, a więc w trosce o grożące Wam poparzenie słoneczne postanowiłam napisać, coś co można czytać w domu przy włączonej klimatyzacji i schłodzonym piwie.






Jak tak właściwie dostać pracę w Niemczech? Jak dostać pracę na lotnisku?

Jak ja ją dostałam?

Zacznijmy od tego, że aby dostać pracę u zwyczajnego niemieckiego pracodawcy, a nie poprzez pośrednika potrzebnych jest nam kilka rzeczy: meldunek, konto bankowe, nr klasyfikacji podatkowej i ubezpieczenie. Bez tego leżymy, a całość uważam za trochę bez sensu, bo nie dostaniemy meldunku bez konta bankowego, konta nie założymy bez meldunku (chociaż słyszałam, że Post Bank daje taką możliwość, ja mam konto w Sparkasse i zameldowanie było mi potrzebne), pracy nie dostaniemy bez ubezpieczenia, a ubezpieczenia nie dostaniemy bez zameldowania i koło się zamyka. Dlatego przyjeżdżając do Niemiec warto mieć kogoś, kto da nam jakieś miejsce zamieszkania, gdzie będziemy mogli się zameldować (tak było w moim przypadku). Wielu Polaków ogłasza się też w Internecie, np na stronie mypolacy lub Facebooku, że odpłatnie dadzą komuś meldunek. 

Właśnie mijają mi 2 lata odkąd zaczęłam swoją pracę, a było to dokładnie 1go lipca i okres wakacyjny uważam za najlepszy. Zaczyna się sezon, turystów jest coraz więcej i ręce do pracy są potrzebne. Z desperacją szukałam wtedy nowej pracy, czegokolwiek, byleby tylko znaleźć coś innego i w sumie bez jakiejkolwiek nadziei aplikowałam o pracę na lotnisku. Zrobiłam to po prostu online, wpisałam w google odpowiednie frazy, znalazłam jakieś ogłoszenie, kliknęłam "jetzt bewerben", wysłałam cv i list motywacyjny, zeskanowałam dokumenty z Uniwersytetu  w który skończyłam studia i to w sumie tyle. Dostałam telefon zwrotny po jakiś 2 godzinach. Wyjaśniono mi na czym polega ta praca, jaka jest stawka godzinowa (wtedy było to 10,64 euro brutto, czyli jakieś 9,50 netto), zapytano czy mam jak dojeżdżać (mieszkam jakieś 30km od lotniska i wtedy nie miałam nawet samochodu, zmiany miały zaczynać się o 3:50 rano, a ja twardo mówiłam, że dojazd nie jest problemem, co oczywiście było kłamstwem, w efekcie czego musiałam dojeżdżać ostatnim pociągiem i byłam na lotnisku o 02:00 w nocy i czekałam prawie dwie godziny). Cała rozmowa odbyła się po niemiecku i angielsku. Pani podziękowała i powiedziała, że oddzwoni. Oho, zbyt dużo razy to słyszałam, aby robić sobie jakiekolwiek nadzieje. 

A jednak niespodzianka, oddzwoniła z pytaniem kiedy mogę zacząć.  Miałam wtedy miesiąc wypowiedzenia w swojej starej pracy plus wyjeżdżaliśmy na Sri Lankę, więc mogłam zacząć od lipca. 

Do tego czasu musiałam zorganizować sobie potwierdzenie o niekaralności z Polski, wszystko przetłumaczone na język niemiecki i dostarczyć pierwszego dnia pracy, umowę o pracę dostałam mailem (umowa na początku jest na rok, później przedłuża się o kolejny, jednak o to trzeba aplikować na 3 miesiące przed jej upływem, a po dwóch latach musimy dostać umowę na okres stały), wydrukowałam i odesłałam.

Takie potwierdzenie z Niemiec było mi również potrzebne, ale to załatwili sobie sami, normalnie kosztuje ono 14 euro, jednak od pracodawcy powinniśmy dostać za to zwrot.


Pierwsze dwa tygodnie

Całość zaczęła się od ogólnego szkolenia, które trwało 2 tygodnie, a w grupie było nas 10 osób. Było bardzo luźno, rozmawialiśmy o pasażerach, o różnych przygodach, na co zwracać uwagę, co robić w jakiej sytuacji. Ulrike była super, opowiadała świetne rzeczy, chociaż rozumiałam może połowę. Musieliśmy się nauczyć alfabetu fonetycznego, kodów lotniskowych. Wszystko było oczywiście odpłatne. Po godzinach musieliśmy robić w domu różne szkolenia online z zasad bezpieczeństwa, materiałów niebezpiecznych itp itd, niektóre trwały nawet 3 godziny, ale bez nich nie mogliśmy dostać lotniczej przepustki, a bez niej nie mogliśmy pracować. E-learning był również odpłatny (dalej jest, bo wszystkie szkolenia, które się tam znajdują muszę co jakiś czas powtarzać). Dostaliśmy również przydzielone systemy i funkcje, dwie dziewczyny dostały Ticketing, reszta check - in, z tego połowa dostała GoNow (system Eurowings), reszta EasyJeta. Na koniec był test na którym wszyscy ściągali, co było dla mnie dużą pomocą, bo dalej rozumiałam tylko połowę.



Drugie dwa tygodnie

Kolejne dwa tygodnie to szkolenie z kimś już na odprawie. Moim partnerem był Alex, którego kompletnie nie umiałam znaleźć, nie czekał na mnie tam gdzie miał, w efekcie czego oczywiście się spóźniłam. W ogóle się ze mną nie cackał, pokazał raz i kazał się zamienić miejscami. Nie umiałam rozróżnić kodu Paryża (CDG) od kodu Kolonii (CGN) i myliłam się co chwilę, ale pójście na głęboką wodę jest chyba najlepszym możliwym wyjściem. I tak przez dwa tygodnie, kolejka aż do Rzeszowa, presja, trzeba było dać gazu, a ja siedziałam nowa pośród tego zamieszania. Nawet nie pytajcie ile razu pomyliłam nazwiska i ile razy faktycznie źle odprawiłam walizkę. 

Cały myk w systemie GoNow polega na tym, że system jest stosunkowo tani i nie ma w nim zbyt wiele opcji, a biura podróży nie ułatwiają zadania. Kupują one bilety z dużym wyprzedzeniem bez nazwisk, które uzupełniają dopiero później, pasażerowie są wtedy rezerwowani pod nazwą TBA, która po wykupieniu przez kogoś wycieczki zostaje zmieniona na imiona i nazwiska, czasami jednak ktoś zapomni i trzeba zrobić to samemu, co chwilę trwa, należy najpierw zweryfikować czy wszystko jest ok, czy jest zapłacone itd. Dlatego gdy stukacie paznokciami o blat z niecierpliwości to sorry, tak jest. 
Biura rezerwują powiedzmy 10 biletów dwuosobowych, 5 grup trzyosobowych i 3 grupy sześcioosobowe. Sprzedali 4 bilety Nowakom i Kowalskim, którzy są znajomymi i lecą razem. Wykorzystują do tego dwie rezerwacje po dwie osoby każda, wszystko gra. Do tego dochodzi Ania, która leci sama, więc wykorzystywany jest jeden bilet z rezerwacji dwuosobowej, co daje nam jeden bilet wolny. Przychodzi kolejna para, nazwijmy ich Piotrkiem i Martyną. Jest jedno miejsce w rezerwacji Ani, które dostaje Piotrek, a Martynę włączą w rezerwację sześcioosobową i zaczyna się robić miszmasz. W tym systemie nie mogę  wpisać nazwiska Piotrka i Martyny i mieć ich razem. Muszę najpierw odprawić Piotra, a później osobno jego dziewczynę. W innych systemach, np Sabre lub Altea mogę wpisać maksymalnie 3 nazwiska i wyświetlą mi się tylko te trzy osoby, bez względu na to, jak są zarezerwowane. 
Wróćmy do Ani. Ania w międzyczasie poznała Maćka, który leci z nią na urlop, ok. Maciek oczywiście dostanie inną rezerwację, bo przecież u Ani jest już obcy Piotrek. Wystarczy, że ktoś z nas nie zwróci uwagi na nazwiska i już jest błąd. Odprawieni zostali Ania z Piotrkiem, walizka Maćka jest odprawiona jako walizka Piotrka i dwie zupełnie obce osoby siedzą koło siebie. Za chwilę na check - in przychodzi Martyna z Piotrkiem. Piotrek jest odprawiony i ma walizkę w systemie. Kto ma kartę pokładową Piotra? Nie wiemy przecież, że Ania leci z Maćkiem, nie są zarezerwowani razem. Czy osoba posiadająca bilet Piotrka także leci np. na Kretę? Czy walizka jest odprawiona poprawnie? W końcu to może być każdy. I siup, w takim momentach dostaję od razu bólu głowy.

Karto pokładowa Piotrka, gdzie jesteś?

Nie jestem w stanie powiedzieć, ile walizek nie doleciało do swoich destynacji przez takie właśnie błędy dlatego zawsze sprawdzajcie swoje bilety przed odejściem!

Po dwóch tygodniach Alex odchodzi i zostaję sama, jednak w EW zawsze mamy kogoś takiego jak Supervisor, który zawsze nam pomoże, a jego zadaniem jest m.in. zlokalizowanie Maćka, chociaż nie wie, że to właśnie Maciek ma kartę pokładową Piotrka :)


Z czasem możemy aplikować o kolejne systemy, a od 3 nasza stawka godzinowa się zwiększa, tak samo jak zwiększa się o 6% po roku pracy i o kolejne 4% po dwóch. Zwiększa się też razem z objęciem przez nas innych funkcji.

I tutaj news, od początku kwietnia to ja pełnię rolę SV w Eurowingsie, póki co udało mi się zlokalizować wszystkie źle odprawione walizki i nie mieć przy tym opóźnienia, ale kto wie co przyniesie jutro :)

No i rozumiem już więcej niż połowę ;)


I to w sumie wszystko co musicie wiedzieć o tym, jak dostać taką pracę, jednak jeśli ktoś z Was pracuje na lotnisku gdzieś indziej, zwłaszcza w Polsce, to jestem bardzo ciekawa tego, jak wygląda to u Was :)

Nie wydaje mi się jednak, aby była to praca typowo sezonowa. Tzn oczywiście możecie zacząć i po kilku miesiącach się zwolnić, jednak uważam, że są inne miejsca, które oferują pracę typowo studencką i w których płaca jest znacznie lepsza. Tu potrzebujecie więcej czasu, żeby zarabiać na prawdę dobrze.



Wszystko o czym wspomniałam dotyczy mojego lotniska, mojego regionu w którym mieszkam i mojego przypadku, mogę się jedynie domyślać, że w innych regionach Niemiec jest inaczej, tak samo jak na innych lotniskach.


Komentarze

  1. ciekawa historia o karierze, nie wiaedziałem, że tot takie złożone

    OdpowiedzUsuń
  2. Albo grubo, albo wcale...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty