5 typów pasażerów




Zrobiło się u mnie tak niemiłosiernie zimno i szaro, że już na dobre zapomniałam o swoich dwóch ostatnich podróżach do Hiszpanii, rozczarowującej Walencji i ukochanej Malagi, w której to Tomasz odkrył w sobie Hiszpana i jest święcie przekonany o tym, że w poprzednim życiu był jednym z nich oraz, że ich życie polega tylko na piciu piwa i jedzeniu szynki Serrano. Dodatkowo zaczęliśmy brać sprawę naszego wesela trochę na poważnie i bierzemy się do roboty. Moje zadania z tym związane polegają głównie na wybijaniu Tomkowi jego pomysłów z głowy. Nie żeby nie miał nic do powiedzenia, ale zamienienie moich wymarzonych rustykalnych dekoracji na lniany obrus babci nie wchodzi w grę. I tak mi mijają zimowe wieczory, na namawianiu do zarezerwowania podróży poślubnej i denerwowaniu się na pracę. Czemu? Zima to okres postoju, jest mało lotów, a te które są, obejmują raczej klientelę w wieku od 60 wzwyż. Tu codziennie odbywa się w pracy wyścig, kto pierwszy znajdzie potencjalnego kandydata na wyjście awaryjne. Moje pokłady cierpliwości skończyły się jakoś w połowie grudnia, dlatego w przyszłym tygodniu mam urlop, mam zamiar leżeć i ewentualnie wziąć raz prysznic.





5 typów pasażerów


1. Leniuszki
To najbardziej niewinne i najmilsze słowo, jakie przyszło mi do głowy na określenie najbardziej znienawidzonej przeze mnie grupy pasażerów. Leniuszki to ludzie, którzy po wejściu na teren lotniska nie pamiętają tego, jak się nazywają ani jak używać alfabetu. Nie potrafią czytać znaków ani informacji, a pierwsze co robią to znajdują JAKIEGOKOLWIEK pracownika i pytają go o to, gdzie znajduje się linia  lotnicza, którą aktualnie lecą. W ogóle nie biorą pod uwagę tego, że Pan jest z Ground Stars i pracuje w piwnicy i mało go interesuje to, gdzie jest Condor. Oczywiście nigdy więcej nie polecą Condorem, bo Pan im niemiło odpowiedział. Leniuszki to rodzaj ludzi, którzy nie znają swoich praw, a mimo to rezerwują loty, nie interesuje ich to, ile kilogramów mogą nadać, 10 lat temu lecieli do Barcelony i było 25, więc pakują 26, bo na 1 kg i tak nikt nie zwróci uwagi. W rzeczywistości mogą zabrać 20 kg, oburzeni płacą za te 6 dodatkowych, no i  oczywiście już nigdy nie polecą Condorem. Nie pomyślą o tym, że odprawienie się w domu jest dobrym pomysłem, zwłaszcza gdy lecą w środku sezonu oraz że informacja o pojawieniu się na lotnisku 2 godz przed odlotem nie jest naszym wymysłem i nie piszmy tego tylko dlatego, że chcemy zobaczyć jak wyglądasz bez makijażu o 4 rano. Leniuszki nie robią nic z tych rzeczy, przychodzą na ostatnią chwilę i mają pretensje o to, że nie siedzą razem.  To rodzaj pasażerów, którzy za każdym razem po dokonanej odprawie pytają o to, gdzie mają iść teraz, a Ty spoglądasz na ich walizkę, która cały czas stoi koło Ciebie, jeszcze raz na nich, jeszcze raz na walizkę, która obklejona jest milionem naklejek z bagażu, co jednoznacznie świadczy o tym, że lecieli już właśnie te milion razy i doskonale wiedzą, którędy dalej. Ale nie, i tak zapytają o to, gdzie mają iść, a Ty wtedy im odpowiadasz, że do kontroli bezpieczeństwa prosto i w prawo, a oni i tak zajdą do easyJeta. Przecież powiedziałaś: prosto i w prawo. Leniuszki nie potrafią czytać, dlatego nie widzą problemu i totalnie nie rozumieją o co Ci chodzi, kiedy bordujesz lot do Monachium, a oni dają ci kartę pokładową na Majorkę. W ogóle nie rozumieją Twojego rozdrażnienia w tym momencie, ani tego, czemu nie chcesz im powiedzieć, gdzie jest ich lot zupełnie innej linii lotniczej o zupełnie innej godzinie, nie widzą nic problematycznego w tym, że masz właśnie 160 innych pasażerów na głowie i taki stres, do jakiego najchętniej byś ich doprowadziła. Gdy podniesiesz głos, bo i tak jesteś już na 180 to odchodzą zbulwersowani i oczywiście już nigdy nie polecą Condorem. 


Jezu jakie to prawdziwe



2. High technology
High technology, to rodzaj pasażerów, którzy za wszelką cenę chcą użyć swojej mobilnej karty pokładowej i oprócz klasycznych telefonów mają ze sobą iWatche lub tablety. Oczywiście najlepiej gdy jest to cała grupa ludzi, a karty pokładowe ma tylko przywódca, oczywiście na telefonie. W formie maila. Każdy osobno. Jednak żeby nie było zbyt łatwo, jest forma nie na telefon, a dostosowana do wydruku, przez co kod do skanowania jest ekstremalnie mały i trzeba go powiększyć. Nie zapomnijmy oczywiście o tym, że przywódca zapomniał wyłączyć funkcję obracania się ekranu i za każdym razem, gdy próbuje zeskanować kartę, telefon się obraca i wszystko znika. Nasza kilkuosobowa grupa postanawia być jeszcze bardziej nowoczesna i używać e-gates, gdzie przechodzisz samemu, musisz tylko zeskanować kod, jednak fakt, że tylko jeden z nich ma wszystko na tylko jednym telefonie może być problematyczny. Nie słuchają Cię, gdy prosisz, żeby przyszli do Ciebie, oni są na to zbyt sprytni, to jest ponad nimi, postanawiają więc podawać sobie telefon górą, nad drzwiami, ale nie wiedzą, że zamontowane są tam czujniki, dzięki którym po 20 sekundach wszystko zaczyna piszczeć, wariować i się blokuje. Gdy zwracasz im uwagę na to, że stoją tam po prostu za długo i te urządzenia odbierają to jako sygnał, że dana osoba nie przeszła przez gate, w związku z tym nie ma jej na pokładzie zaczynają zauważać Twoje istnienie, odzywa się w nich wola walki i postanawiają dać sobie jeszcze jedną szansę. Na tym samym obracającym ekran telefonie. Wszystko piszczy, dzieci zaczynają krzyczeć, ja zaczynam płakać i wtedy przychodzi Leniuszek i pyta, gdzie są toalety :)

P. S. Osobiście jestem zwolennikiem mobilnych kart pokładowych, ale jeśli ktoś nie umie ich używać, to na odprawie można je sobie wydrukować (oczywiście poza RyanAir) :)




3. Stali podróżnicy

Wiedzą wszystko lepiej, najchętniej to zamieniliby się z Tobą miejscami, bo ewidentnie nie zrozumiałaś tego, jak bardzo niekompetentna jesteś, chociaż powiedzieli Ci właśnie to trzy razy. W ogóle to zamknij się, nie będziesz nikomu mówić, jak ma podróżować ani jak ma żyć, bo on ZAWSZE TAK LATA. On zawsze bierze ze sobą 40 kg bagaży, a ja jestem pierwszą, która robi problem. On zawsze lata z chomikiem, a jak mi się to nie podoba, to mogę go sobie wziąć do domu. Zła skrzynka dla pieska, który leci w kabinie? Nie, on zawsze lata w tej sportowej torbie Nike, którą w tygodniu biorę ze sobą na trening, a ta skarpeta to nie z zeszłej soboty, tylko jego zabawka. Nie będzie miał czym oddychać? A kim ty jesteś, żeby znać mojego psa lepiej ode mnie, he? 

Ona: Dzień dobry, Mueller Annika, lecę do Seattle.
(Ja w myślach: błagam, nikogo to nie interesuje, nikt nie zauważy, gdy się nie pojawisz)
Jeszcze raz ja: Paszport proszę.
Ona: Zrobiłam już online check in
Ja: Ok, paszport
Ona: LATAM CO MIESIĄC I NIGDY NIE CHCIELI ODE MNIE PASZPORTU, podaje paszport.
Ja: Jest Pani odprawiona tylko na pierwszy lot, zaraz Panią odprawię aż do Ameryki, muszę podać tylko w systemie Pani numer Esta i adres, gdzie się Pani zatrzymuje w USA.
Ona: ???
Ja: Esta i adres.
Ona: Latam co miesiąc i nigdy nie chcieli ode mnie adresu, a poza tym widzisz w systemie czy mam estę.
Ja: przekleństwa w myślach i cisza.
Ona: Po namyśle podaje adres, podaje estę, protestuje, gdy odwracam ją na drugą stronę i wyrywa mi z ręki.
Ja: Muszę sprawdzić czy numer na dokumencie zgadza się z numerem paszportu (chodzi o O i zero)
Ona: Za kogo ty się uważasz?
Ja: ... 
Odprawiam ją i dodaję stosowny komentarz widoczny dla stewardessy
Ona: Proszę o Twoje imię, chcę złożyć skargę.
Ja: Wychodzę.

I tak 10 razy dziennie. 
Eh.




4. Palma de Mallorca

To zasługuje nie tylko na osobny podpunkt, ale na cały rozdział w mojej książce o porażkach życiowych. Palma to moja najbardziej znienawidzona destynacja, umieram, gdzie widzę, że zaraz odprawiam tych pasażerów, a gdy muszę zbordować 5 samolotów na Majorkę jeden za drugim, to automatycznie czuję pojawiający się ból głowy oraz pleców, muszę jak najszybciej iść do domu i zostać pod specjalną opieką lekarza do momentu, gdy tamtejsze lotnisko zostanie zamknięte. Pasażerowie latający do Palmy już na lotnisko przychodzą pijani i bardzo często są w dobrym humorze, przez co postanawiają robić sobie z Ciebie śmieszki na bramce. Prowokują Cię i śmieją się z Ciebie pijąc przy tym ciepłą wódkę zakupioną właśnie w Duty Free i słuchając głośnej muzyki. Przychodzą do Ciebie inni urlopowicze, mniej więcej w wieku Twojej nastoletniej siostry i proszą o to, żebyś uciszyła przyszłych muzyków, bo chcą się zrelaksować przed lotem, idziesz więc do grajków i zwracasz im uwagę. Wszyscy się śmieją, bo okazuje się, że to jedna grupa i właśnie zostałaś wrobiona. Do żartów dołączają pozostali. Bierzesz karty pokładowe śmieszków, idziesz do rampy i kapitana skarżąc się na cyrk, ilość promili i odór niezapitego alkoholu i za obopólną zgodą wyładowujesz ich bagaże. Ich podróż kończy się zanim się zaczęła i już im nie jest do śmiechu. 

Pasażerowie lecący na Palmę są bardzo niecierpliwi i wymagający. Lubią pytać o której boarding kiedy dopiero przyszłaś i nawet nie włączyłaś komputera. Gdy nie będzie boardingu w ciągu następnych 5 minut ich kolejnym ulubionym zajęciem staje się pytanie o to, czy mamy opóźnienie, a informacja, że odlot jest za 40 minut nie jest wystarczająca. W końcu nadchodzi upragniony moment wsiadania do samolotu i mówisz 3 razy po niemiecku, 3 razy po angielsku, że będą wchodzić rzędami, najpierw od 1 do 10 i od 30 do 40, a później wywołasz kolejnych. Zrobiłaś to wszystko na nic, bo i tak przychodzi cała banda, zwracasz im więc uwagę na to, że muszą jeszcze trochę poczekać. O dziwo ktoś Cię posłuchał i odchodzi. Na odległość 30 cm i staje dokładnie na środku przejścia i czeka cierpliwie na to, aż pozwolisz mu wejść na pokład. Skoro on nie może, to nikt nie wejdzie. A co.






5. Biznesmeni

Trzy razy w tygodniu latają do Stuttgartu na koszt firmy i panoszą się jak pawie. Znają dobrze swoje prawa i nie boją się wykorzystywać ani tego, ani Ciebie. Proszą o specjalnie udogodnienia, przecież mają srebrną kartę Lufthansy, a w torbie butelkę whisky, którą właśnie ukradli z lounge. Chcą siedzieć od strony korytarza, ale tylko w takim rzędzie, gdzie mają więcej miejsca na nogi oraz gdzie po środku nie ma nikogo. Wieczorem mają lot powrotny do domu i chcą odprawić się u Ciebie na bramce, najlepiej w ty momencie, kiedy właśnie dostałaś boarding ok. Na swoim telefonie mają jakieś 20 innych kart pokładowych i niespecjalnie zwracają uwagę na to, jakiej mają użyć teraz. Wybierają złą, wszystko piszczy, zwracasz im uwagę. Oczywiście to Ty się mylisz i to Twoja wina, zaczynają marudzić i denerwować się. Nie pozwalają Ci zapomnieć, że to Ty jesteś winna. Znajdują poprawną kartę pokładową, skanują, odchodzą i zapominają powiedzieć, że miałaś rację. Ty nigdy nie masz racji, i nie zapomnij podziękować, kiedy raczył się do Ciebie odezwać. Wpadają w szał, gdy samolot jest opóźniony lub - o zgrozo - odwołany. Doskonale wiedzą, że to nie Twoja wina oraz doskonale znają procedury, wiedzą jakie mają prawa, ale nie zapomną przypomnieć Ci tego, jaka jesteś beznadziejna. Przychodzą za późno na bramkę, bo załatwiali sprawy, o których tacy ludzie jak Ty, nigdy nie słyszeli i patrzycie razem, jak samolot jest wypychany do tyłu. Wpadają w szał, bo nie możesz ich przerezerwować na kolejny lot do Kolonii tylko dlatego, że mieli najtańszą taryfę i ich bilet nie podlega ani zwrotowi, ani zmianie. To wina sekretarki, nie ich. No i moja. Nigdy ich. Nie zapomnij. Przypisują sobie prawa, których nie mają, są aroganccy i niemili, jednak oczywiście nie tak niemili jak Ty i Twoja linia ;)



A do jakiej kategorii Ty należysz? :)

Komentarze

  1. Ja należę do kategorii, która umie czytać i choć mój angielski jest kiepski nigdy nikogo o pomoc w znalezieniu odpowiedniego stanowiska na odprawę i gate-u nie prosiłam 🤪 a gdy jestem 1 raz na "nowym" lotnisku i nie widzę gdzie jest odprawa to podczas nadawania bagażu głównego patrzę na ludzi którzy byli przede mną, w którą stronę się udają 😂

    OdpowiedzUsuń
  2. Stali Podróżnicy... to musi być koszmar 😖

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty